O metodzie impostora w kontekście narcyzmu, depresji i mechanizmów przystosowania

Agnieszka Dixon
6 min readJun 28, 2020

Czy impostor jest oszustem? Czy cierpi na narcystyczne zaburzenia osobowości? A może postawa impostora jest formą przystosowania do współczesnych wymogów neoliberalnego społeczeństwa osiągnięć?

Wszystko zaczyna się od depresji

Koreańsko-niemiecki filozof Byung-Chul Han rozwijając swoją koncepcję „społeczeństwa zmęczenia” wskazuje na depresje, jako chorobę naszych czasów, w których wszelki negatywizm jest zakazany, a popęd do autotranscendencji, rozumianej jako przekraczanie siebie, powoduje wypalenie zasobów i osunięcie w stan inercji. Według Hana, cechą neoliberalnego społeczeństwa jest zintegrowanie i uwewnętrznienie dwóch ścierających się sił społecznych: wyzyskiwacza i wyzyskiwanego. Dawny kapitalista zbijał swój majątek na niewolniczej pracy proletariatu, dzisiaj jako nieograniczone własnymi możliwościami podmioty, zaprzęgamy samych siebie do pracy po godzinach i ponad siły. Dzisiejszy freelancer jest kapitalistą we własnym organizmie, dzisiejszy freelancer jest niewolnikiem samego siebie. Dawniej, pisze Han, lud mógł się zbuntować, zastrajkować, wzniecić rewolucję. Dzisiaj jedyne, co możemy, to zbuntować się przeciwko samemu sobie, a objawem tego jest depresja jako uwewnętrzniona forma wiosny ludów, protestu uciemiężonych mas.

Depresja jest typową reakcją na wymagania neoliberalnej ideologii prześcigania samego siebie. Innym sposobem radzenia sobie z wymaganiami przekraczającymi nasze możliwości jest podszycie się pod lepszą wersję siebie, wyidealizowane ja, którego wyobrażenie wdrukowane przez rodzinę i społeczeństwo tropi nas od dzieciństwa i domaga się ucieleśnienia. Jest to metoda impostora.

Impostorem się nie rodzisz, impostorem się stajesz

Żyjemy w czasach, kiedy oszustem-impostorem nie tylko opłaca się być, ale jest to niemalże narzucony przez neoliberalną ideologię dążenia do prześcigania samego siebie tryb funkcjonowania. Popularne na YouTube porady w stylu „fake it till you make it”, “yes you can”, książki i artykuły opisujące nasze rzekomo nieograniczone możliwości, sprawiają, że czerpanie satysfakcji z przeciętych osiągnięć, zwykłych zainteresowań i tuzinkowych żyć wydaje się trywialne. Mamy poczucie, że nie próbując osiągnąć więcej, marnujemy swój tajemniczy, nieograniczony potencjał. Dążenie do sukcesu zamienia się w kompulsję.

Najczęściej dochodzi do brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Próbujemy „fake it” ale nie możemy „make it”, przymus dążenia do sukcesu koliduje z brakiem pomysłu na lepsze ja, z porażkami, coraz bardziej rozczarowujemy samych siebie. Ból przegranej zamienia się złość na otaczający nas świat, czasem w depresję. Są jednak i tacy, którym się udaje.

Dlaczego Dyzma był mądrzejszy od Wokulskiego i Gatsby’ego

Postać impostora, nuworysza, hochsztaplera jest szeroko reprezentowana w literaturze, nie tylko współczesnej. Polskim przykładem jest Stanisław Wokulski, dorobkiewicz, który metodycznie przenika w kręgi arystokratów. Nie bez ambiwalencji, którą dzieli się z Rzeckim, ale jednak ukrywa przed sobą próżność tego przedsięwzięcia. Czytając „Lalkę”, mamy poczucie, że Wokulski nie chce przynależeć do wyższych sfer. Wzajemna pogarda Wokulskiego i arystokracji jest immanentna, a jednak perspektywa awansu społecznego kusi zbyt mocno. Widzimy, że Wokulski dąży do własnej zguby, ale jakaś część nas rozumie jego postepowanie, wie, że odrzucenie ulepszonej wersji siebie jest marnotrawstwem.

Amerykańskim odpowiednikiem Wokulskiego jest Jay Gatsby, którego zatuszowana mgiełką depresji zawiść, doprowadza do katastrofy. Po osiągnięciu pozycji, o której marzył, Gatsby popada w stan inercji, osuwa się w wewnętrzną pustkę, niezdolny do ożywienia miłości, która, jak błędnie sądził, nadała jego życiu sens. Arystokratyczne zblazowanie jest nieudaną próbą zamaskowania poczucia niższości, upokorzenia. Rozpoznaje swoją przeciętność w pospolitej Myrtle i nienawidzi jej za to. Zdolność do kochania i przyjmowania miłości, którą rozpoznaje w Tomie i Georgu budzi jego nieopanowaną zawiść. To czego sam nie może mieć, musi ulec zniszczeniu. F.Scott Fitzgerald litościwie uśmierca swojego bohatera, skracając jego mękę zmagania sie z wyidealizowaną wersją siebie.

Być może najbardziej mrocznym przejawem losu Wokulskiego i Gatsby’ego jest nieodwracalność zdarzeń. Obaj bohaterowie inwestują w awans społeczny swoje poczucie integralności, co uniemożliwia im powrót do stanu sprzed.

Co innego Nikodem Dyzma, prosty cwaniaczek radujący się z własnej nowoodkrytej mocy robienia idiotów z ludzi, który są rzekomo lepsi od niego. Szybko zauważa, że owi głupcy są chętni do współpracy. Dyzma ma więcej wewnętrznej integralności niż Wokulski i Gatsby, nie wypiera się siebie i to jest powodem jego triumfu. Potencjalne zdemaskowanie Dyzmy (Dołęga-Mostowicz zostawił czytelnikowi decyzje w tej sprawie) wydaje się być równie daremne, co wyliczanie na głos wpadek Trumpa. Dyzma jest tak mocno osadzony w świecie hipokryzji, że obali go tylko nadchodząca wojna, o której Dołęga-Mostowicz jeszcze nie wie, ale którą być może przeczuwa, obserwując narodziny komunizmu i faszyzmu w Europie.

Impostor-prestidigitator: ulubieniec publiczności

Amerykańska psychoanalityk Phyllis Greencare definiuje impostora jako rodzaj oszusta, który udaje kogoś, we własnym mniemaniu lepszego od samego siebie, i który narzuca innym wiarę swoje sfabrykowane osiągniecia, pozycje lub posiadany majątek. Teoretyk koncepcji fałszywej tożsamości, niemiecka psychoanalityk Helen Deutsch, dodaje, że wszyscy jesteśmy do pewnego stopnia impostorami. Świat jest pełen ludzi, których prawdziwe i często nierozpoznane ja kryje się pod maską osobowości jak gdyby. Brytyjski psychoanalityk Winnicott rozwija tą koncepcje, opisując w jaki sposób prawdziwe ja kryje się za ja fałszywym. Taka organizacja cech osobowości jest formą narcyzmu.

Oszust-impostor jest całkowicie uzależniony od publiczności, bez niej jego nabudowany wizerunek nie ma możliwości zaistnienia. Bywa jednak, że publiczność kolaboruje z oszustem, ażeby móc realizować swoje własne cele. Powody są różne, na przykład lęk przed konsekwencjami gniewu oszusta, który trzyma władzę, a przy tym możliwość realizacji swoich własnych celów. Klasycznym przykładem jest baśń Andersena „Nowe szaty cesarza”, gdzie wszyscy, łącznie z władcą, wiedzą, że król jest nagi, ale prawdę zwokalizować może jedynie nieobznajomione z normami społecznymi dziecko. Taką formę współpracy, a nawet symbiozy między publicznością a impostorem, znajdziemy w świecie polityki, zwłaszcza w systemach autorytarnych, ale również w tak zwanych neoliberalnych demokracjach. Wszyscy wiedzą, że Kim Jong-un jest rozkapryszonym i niebezpiecznym enfant terrible polityki wschodu, że Putin majstruje przy wyborach, a Trump jest ograniczonym światopoglądowo ksenofobem i mizoginem. Publiczność jednak, a zwłaszcza ci, którzy grają w drużynie władcy, udają, że wierzą w to, co zostało im narzucone. W zamian dostają gwarancje ochrony (na zasadzie mafii, która za określoną stawkę chroni swoje ofiary przed samą sobą), jakiś względny dobrobyt, dostęp do urzędów i tytułów.

W neoliberalnych demokracjach, czyli politycznych systemach, które wspierają idee równości i różnorodności, symbioza pomiędzy impostorem a publicznością jest jeszcze silniejsza, bo stawką jest nie tyle bezpieczeństwo i dobra materialne, co samoocena i poczucie własnej wartości. Rząd złożony z białych absolwentów ekskluzywnych uczelni, przekonuje o swoim oddaniu dla idei równego dostępu do dóbr społecznych. Ich wyborcy podpisują się pod tą wizją, przekazując drobne sumy na cele społeczne, jednocześnie opłacając prywatną edukację swoich dzieci, aby dostały się do tychże uczelni. W ten sposób stają się elitarnym empatami w stylu brytyjskiej rodziny królewskiej.

W grze interesów pomiędzy impostorem a jego publicznością chodzi jednak o coś więcej niż zwykłą korzyść, czy to materialną, czy emocjonalną. Stawką jest wyeliminowanie lęku i poczucia bezsilności.

Mały narcyz to samotne dziecko, które chce podpalić świat

Osobowość oszusta-impostora cechuje narcyzm, definiowany potocznie jako nadmierne skupienie na sobie i poczucie bycia kimś lepszym. Nie jest to cała prawda o narcyzmie, a tylko widoczny efekt procesu, którego korzenie sięgają dzieciństwa.

Zanim mały narcyz wyrośnie na impostora musi doświadczyć głębokiej samotności i rozpaczy.

Wyobraźmy sobie małego Trumpa przechadzającego się po bogato zdobionych pokojach w otoczeniu niań i służących. Jest ładnym chłopcem, przedłużeniem urody i sukcesu swoich rodziców. Nikogo nie interesuje, kim naprawdę jest ten chłopiec, kim mógłby się stać, gdyby pozwolono mu wybierać. Pozostawiony samemu sobie zakochuje się we własnym wizerunku, jedynym towarzyszu samotności dziecka.

Mały Putin, wnuk kucharza, który gotował dla Rasputina , Lenina i Stalina, rodzi się 9 lat po śmieci dwuletniego brata Wiktora i pozostaje jedynym dzieckiem swoich pogrążonych w żałobie rodziców. Nie ma nic swojego, imię nosi po ojcu, sławę po dziadku, zegarek po zamożnym dysydencie. Nigdy nie dorówna zmarłemu bratu, który jest nieskończonym potencjałem możliwości. Czegokolwiek by nie dokonał, brat mógłby osiągać więcej, gdyby żył. Jedyna opcja, aby zostać zauważonym, to stać się carem i władcą ziemi, a jeśli to za mało, unicestwić świat. Akt bezsensownego, nieuzasadnionego, kapryśnego zniszczenia ma więcej mocy niż akt tworzenia, który jest domeną wielu. Mały Putin ma tylko siebie za przyjaciela, tylko on jest w stanie zrozumieć swój ból i samotność.

Mały narcyz wchodzi w życie z poczuciem nieważności i bezsilności. Radzi sobie poprzez identyfikację z silnymi, potężnymi modelami, utożsamia się nimi. Poczucie niższości zostaje przetransformowane w narcystyczną wyższość, ból i cierpienie w pogardę dla tego, co słabe. Przypieczętowaniem procesu jest uzyskanie publiczności, wtedy nowo uzyskane, fałszywe ja może być oglądane od zewnętrz, uprawomocnione przez widzów.

Wiele się pisze ostatnio o „zespole impostora” które charakteryzuje poczucie bycia oszustem, wewnętrzne zaniżanie swojej wartości, niedocenianie swoich kompetencji. Cierpią nań ludzie, którzy osiągnęli sukces. Kto wie, czy nie ma w tym jakiejś prawdy o nas samych. Być może nie chodzi tu o kompetencje, być może jesteśmy odpowiednio przygotowani do wykonywania jakieś pracy, do pełnienia jakichś funkcji, piastowania jakichś stanowisk. Poczucie fałszu, które kwestionuje nasze kwalifikacje tak naprawdę odwołuje się do sensowności obranej przez nas drogi. Być może Wokulski byłby szczęśliwszy jako niezamożny inżynier w jakieś podrzędnej warszawskiej fabryce, a Gatsby jako pisarzyna przymierający głodem na paryskim poddaszu .

Życie w społeczeństwie osiągnieć, możliwości, optymizmu i przekraczania siebie może stać się swoistym piekłem, gdzie karą za niewyssanie z siebie wszystkich życiowych soków w dążeniu do sukcesu, ale i ceną jaką za to płacimy jest depresja i wewnętrzne poczucie okradania siebie z tego, co naprawdę sprawia nam radość.

--

--

Agnieszka Dixon

Psychologist & Psychotherapist Area of interest: Psychoanalysis & Human Sciences