Czarny zeszyt

Agnieszka Dixon
5 min readDec 10, 2023

Gdybyście mnie zapytali w zeszły czwartek, co myślę o pamiętnikach, odpowiedziałabym, że są dobre dla nastolatków lub narcyzów. Ale w piątek porządkowałam papiery i znalazłam swój czarny zeszyt, którego przez lata nie miałam sumienia wyrzucić, ani odwagi przeczytać. Na pierwszej stronie drukowanymi literami wykaligrafowany tytuł WYNURZENIA. Pierwszy wpis przed siedemnastymi urodzinami, ostatni pięć lat później. Zamknęłam zeszyt i wymyłam zapleśniałą okładkę; może kiedyś. Nagle, wsuwając zeszyt na dno pudła usłyszałam (mentalnym uchem) swój własny, pełen dezaprobaty głos: Jak długo jeszcze zamierzasz się ignorować?

Wiedziałam, czego się spodziewać. Przy całej swojej egzaltacji, potrafiłam być ze sobą szczera, zwłaszcza w czasach, kiedy jeszcze nie musiałam negocjować z życiem, kiedy wciąż nie umiałam oszukiwać samej siebie, chodzić na wstydliwe kompromisy. Potem nauczyłam się nie myśleć o tym, co trudne i na długie lata przestałam rozmawiać ze sobą. Tylko czasami, gdy życie mnie docisnęło, robiłam jakiś zapisek w jakimś przypadkowym notesie albo kalendarzu.

Monotonne zapisywanie dnia po dniu jest surowe, inne niż posty w mediach społecznościowych. Tam znajdują się najsmaczniejsze kąski, wyselekcjonowane fragmenty rzeczywistości. Pamiętnik to bezlitosny auto-blog pisarza, który jest swoim jedynym i wszystkowiedzącym czytelnikiem. Jak tu się oszukać i po co?

Spędziłam cały piątkowy wieczór czytając. Wyrywkowo, zawartość zeszytu jest porównywalna z „Poszukiwaniem straconego czasu” Prousta, chociaż niekoniecznie w warstwie literackiej. Zastanawiam się jak opisać uczucia, który mi towarzyszyły w odzyskiwaniu mojego starego czasu? Wdzięczność za udokumentowanie tylu dni, i że przechowywałam je dla siebie tyle lat, za szczerość, za odwagę mówienia sobie prawdy, i autoironię. Za wsparcie, które sobie potrafiłam dać, za otuchę. Ponownie przeżywałam przyjaźń, rodzącą się miłość, nadzieję, rozczarowanie, ból, odbudowywanie siebie, odzyskiwanie wiary w ludzi.

Byłam niezłomna.

Dlaczego ja się dręczę? Dlaczego sprawiam sobie ból? Dlaczego tracę życie na myślenie o tym? Stworzyłam sobie jakiś cudowny obraz i zapatrzyłam się w grę kolorów. Gdzie tu miejsce dla mnie? Muszę teraz dużo pracować i uczyć się francuskiego, muszę zrobić tyle rzeczy, aby dojść do siebie. Nie jestem w dołku psychicznym, nie mam chandry. Po prostu tak się przyzwyczaiłam do własnych planów, że nie potrafię się od nich oderwać. Ja muszę szukać, po to się urodziłam, aby szukać, szukać, szukać. Brać wszystko za uszy. Gdzieś przecież istnieje granica, za którą można pozostawić zbędny bagaż?

Dzięki tamtej sobie, przetrwałam wszystkie życiowe burze; mniej lub bardziej poturbowana, ale zawsze w jednym kawałku. Najcenniejsze jest odkrycie poczucia wewnętrznej trwałości i niezmienności. Nie jestem ani mądrzejsza, ani głupsza niż byłam wtedy. Jestem ta sama, choć nie taka sama. Lata jakie upłynęły od ostatniego wpisu, wydarzenia, ludzie, wszystko to ma znaczenie, choć nie aż tak wielkie, jakby się mogło wydawać. To nie życie nas buduje, to my budujemy życie na swoje podobieństwo.

Zastanawiałam się co będę robić za 10 lat. Powiedział, że z pewnością niańczyć dzieci. „Ja nie będę miała dzieci”. „Będziesz, będziesz”. Potem usiłował mi wytłumaczyć, że ja czekam na księcia z bajki, że wydaje mi się, że wyjdę za mąż za inteligentnego faceta w okularach, będziemy chodzić do teatru, na koncerty, będę mu robić sałatki. Powiedział, że życie takie nie jest. Zdenerwowałam się, przecież życie jest takie, jakim go sobie tworzymy.

Wiec już wtedy to wiedziałam? To nie 15 lat studiów mnie nauczyło? Ano nie. Nadmiar książek może nawet rozstroić nasz wewnętrzny kompas. Uznanie autorytetów wymaga zakwestionowania swojej własnej prawdy.

Wielu z nas żyje w przekonaniu, że uniwersalna mądrość jest gdzieś tam, na zewnątrz, że ktoś nam ją objawi, nauczy nas jak żyć, jak zdobywać, jak się bronić, jak przetrwać smutek. To nie tak. Wszystko, co nam potrzebne mamy w sobie, czasem głęboko ukryte, czasem przykurzone, ale zawsze dostępne, chociaż odkrycie własnej prawdy wymaga pracy. Bywa, że droga do siebie prowadzi przez praktyki duchowe, psychoterapię, sztukę. Nie ma znaczenia co, jak i kto, jeśli pomoże nam zrozumieć, że wszystko, co potrzebne od zawsze jest w nas.

Do czwartku myślałam, że ciągle uczę się stawiać granice, w piątek zrozumiałam, że one były zawsze na swoim miejscu. Może tylko czas je gdzieniegdzie przechylił, wypadło przęsło lub dobudowałam niepotrzebną furtkę.

I cóż z tego, że go kocham, nie mogę z nim być. Wejść w ciasny krąg przyzwyczajeń? Tyle razy słyszałam „jesteś wyjątkowa”, ale co to w ogóle znaczy? Złości mnie to! Nie jestem lepsza od innych ani mądrzejsza, ani piękniejsza. Nie jestem obiektem zachwytów i uwielbień, ale mam swój mały świat i to najważniejsze. I nikt nie ma prawa wejść z butami do mojego świata. Nie chcę tego, nie mogę być uzależniona od kogoś. Jeśli, aby żyć zgodnie z własnymi zasadami muszę być sama, to trudno.

Niektórzy mówią, że życie nas wystawia na próby. Może. A może po prostu życie się dzieje, a my testujemy swoje granice, negocjujemy co odpuścić, a czego nie oddać. Nie oznacza to, że nigdy nie wolno niczego odpuszczać; skazalibyśmy się przecież na całkowitą samotność! Sedno w tym, żeby wiedzieć kiedy, ile, dla kogo i z jakiego powodu. Nie jest to proste, a błędem jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania dotyczące nas u innych ludzi, branie przykładów, przyjmowanie cudzych wartości, naśladownictwo. Tak, zasada fake it till you make it działa, pytanie tylko po co udawać kogoś, kim nie jesteśmy i dlaczego uporczywie chcemy być kimś innym?

Życie w zgodzie ze sobą jest trudniejsze niż spełnianie oczekiwań otoczenia. Lubimy ludzi podobnych do nas, dopasowujemy się, żeby być lubiani. Tymczasem autentyczność oznacza, że nie zawsze i nie na wszystko się zgodzimy, że czasem mamy inne priorytety. Rodzina, przyjaciele czy koledzy z pracy, żadna grupa, która ma niską tolerancje na odmienność, nie zaakceptuje kogoś, kto się wyróżnia. Wykluczenie boli bardziej niż zepsuty ząb. Dentysta usuwa nerw albo wyrywa ząb. Tym nerwem jest nasza autentyczność, unikalność, poczucie bycia w zgodzie z sobą. Żeby uratować ząb, trzeba go zatruć, zabić i zostaje skorupa, która trzyma się przez kilkanaście lat, a potem kruszy się lub powoduje zakażenie.

Przewracając pożółkłe kartki, odnajdywałam w sobie najbliższą przyjaciółką, która nigdy mnie nie opuściła, nigdy nie przestała wspierać. Nie zawsze miałam świadomość, że jest obok. Czasem ją zdradzałam, odrzucałam jej podszepty. Brałam życie za uszy, a ona wyciągała mnie za uszy z ruchomych piasków. I śmiałyśmy się razem; ona wtedy, ja teraz, gdy czytałam jej cierpkie komentarze: „Skąd we mnie tyle spokoju? No tak, dostałam w łeb raz i drugi, stąd tyle spokoju”.

Przyszło mi do głowy, że szkoda, że nie mam więcej pamiętników, i natychmiast usłyszałam jej znajomy głos „Przecież masz wszystko w czarnym zeszycie, co jeszcze mogłabyś napisać?” Kto wie. Przez te lata byłam zajęta pracą, wychowaniem dzieci, nauką. Co będzie dalej, nie wiem. Czas nie istnieje, przynajmniej ten psychiczny, jesteśmy ciągle tą samą, niezmienną, najmądrzejszą wersją siebie.

A na zakończenie wpis z 31 sierpnia 1990. Miałam wtedy nogę w gipsie. Zerwałem wiązadła kolanowe, uciekając przed dzikiem w Górach Świętokrzyskich, w które pojechałyśmy z Brombą, Justyną i Miśką, żeby wykorzystać ostatni tydzień wakacji.

Ode mnie dla mnie i dla was:

Doszłam do wniosku, że należy pogodzić się z losem; nie poddać się, ale POGODZIĆ. Tak, to jest różnica, ogromna. Wiele razy wściekałam się, że stało się tak czy inaczej, ale potem było dobrze. Po prostu nie należy denerwować się o coś, na co nie mamy wpływu. Tak ma być i na pewno z korzyścią dla nas. Wtedy nie należy niczego robić na siłę. Natomiast, jeśli los zsyła nam takie okoliczności, w których mamy wpływ, prawo decydowania– należy decydować, idąc za podszeptem serca. Wiem, że jeśli źle wybierzemy, los potrafi wtedy nam pomóc. Na coś się nam on przydaje. Ludzie, którzy nie potrafią pogodzić się z losem są nieszczęśliwi.

Londyn, 10 grudnia 2023

--

--

Agnieszka Dixon

Psychologist & Psychotherapist Area of interest: Psychoanalysis & Human Sciences